środa, 25 września 2013

wakacje

8 dni, najpierw pakowanie, pobudka o 4 rano,bus i pociąg - pociąg nad morze. 10 godzin jazdy, rozwiązywanie krzyżówek, granie w państwa miasta, czytanie książki, spanie. Wjeżdżamy GDAŃSK GŁÓWNY, w końcu! jedyne o czym myślałam wysiadając to to, za ile będę w hotelu. Ogromna budowla, długi korytarz, schody, pokój 21 (nasz pokój). Wielka sypialnia, salon, kuchnia i łazienka. Tam spędziliśmy 8 cudownych dni, 8 cudownych poranków i wieczorów. Nie chciałam budzić się z tego snu, nie chciałam stamtąd wyjeżdżać, ale byłam zmuszona. To było takie trudne. Wiem,że na pewno za rok znajdziemy się w tym samym miejscu i w tym samym pokoju. Było cudownie... każda chwila z ukochanym facetem jest niesamowita, mogłabym być na totalnym zadupiu byle z Nim i nawet wtedy byłoby uroczo.

Teraz wracam do rzeczywistości, próbuję ostatni tydzień zająć czymś pożytecznym. Ostatni tydzień wakacji.. jak to brzmi, jeszcze niedawno po zaliczonej filozofii krzyczałam - mam wakacje! a teraz? już ich nie mam. Znów zacznie się poranne wstawanie, bieg na busa, siedzenie do wieczora na uczelni, a temu wszystkiemu będzie sprzyjać ta beznadziejna pogoda, zaopatrzyłam się już w ciepłe zimowe rękawiczki. Jest coraz zimniej...




6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wakacje Ci się udały. A co do pokoju 21, to liczba 21 to mój numer prześladowczy:):)
    Ojj tak, nowy rok. Boję się go strasznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj udały, były mi bardzo potrzebne :) nigdy nie lubiłam tej liczby, ale teraz jest magiczna. Ja też się boję..

      Usuń
  2. marze o takiej wycieczce tylko we dwoje

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo...tak <3
    Prawdziwa wycieczka <3
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń